:)

"...tym co jest dobre i co złe...Uwierz tak bardzoo..."


  Ludzie w mojej kochanej (sarkazm) klasie, mówią, że ja jestem nienormalna, oczywiście mnie to boli jak nie powiem co. Po prostu taki nóż w serce..Więc tak jeśli chcecie wiedzieć....Ja jestem zupełnie normalna, jeśli coś ktoś do mnie ma, to jego problem. A ta piosenka którą wam dziś daję...Opowiada pewną historię, pewną bardzo smutną historię, która mnie wzruszyła...... Jest to historia wymyślona przez moją przyjaciółkę...A nosi tytuł  : "Tęsknota do drania"

   Szłam ulicą, zeszłam na bok, do pobliskiego parku....Usiadłam na ławce. Koło niej rosło dużo pięknych, czerwonych róż. Zerwałam jedną, która wyblakła po moim jednym spojrzeniu. Stalo się tak, bo była to róża miłości, a ja nie byłam szczęśliwa. Nie miałam nikogo. Wstałam i zbliżałam się do wyjścia. Zapomniałam, że na ławce zostawiłam swoją książkę "Płomień nadziei" pewien chłopak, wysoki blondyn zawołał mnie w tej chwili się odwróciłam. Spojrzałam głęboko w jego szare, duże oczy. Zakochałam się. Od tej pory często bywałam w parku i widziałam pięknego chłopaka. Przedstawił mi się, okazało się że miał na imię Marcin. Piękne imię, uwielbiałam je. Zaczęliśmy się spotykać. W zasadzie nic o nim nie wiedziałam. Powiedział mi tylko, że nie ma rodziców, bo zginęli w wypadku. Mieszkał z "wujkiem" koło sklepu przy głównej ulicy.
Pewnego dnia, miał on urodziny, był to 22 lipca. Poszłam znów do parku, ale go nie było. Płakałam cały dzien, bo nawet nie odebrał ode mnie telefonu. 23 lipca. Znów poszłam do parku. Zobaczyłam go szczęśliwego patrzącego na komórkę. Doszłam i się przytuliłam. On mnie przeprosił. Przytulił i pocałował. Kochałam go coraz mocniej. Następnego dnia szłam przez główną ulicę tak jak zwykle.  Zobaczyłam chłopaka podobnego do Marcina, chwila to był on. Grał w nogę na ulicy. Z zakrętu wyjechał samochód. Jechał szybko. Uderzył w Marcina. Podbiegłam do niego już rycząc. Ledwo co oddychał, był nieprzytomny. Kierowca samochodu zawiózł go razem ze mną do szpitala. Siedziałam z nim dzień i noc. Obudził się. Modliłam się o to. Powiedział mi że mnie kochał i jak się dowiem prawdy, abym nie była na niego wściekła. Zamknął ponownie oczy. Tym razem wskaźnik pulsu, leciał równo. Zmarł. Urządziłam mu piękny pogrzeb. Wydałam prawie wszystkie oszczędności. Kochałam go, wiedziałam że on by nie chciał, abym ja płakała, ale nie mogłam się powstrzymywać, próbowałam, ale nie mogłam. W każdą noc lały się miliony drobnych kropli. Postanowiłam poinformować jego wujka, który nie mógł podobno chodzić. Więc poszłam pod adres. Zapukałam i otworzyła mi wysoka brunetka o śniadej karnacji. Powiedziała żebym weszła gdy tylko wspomniałam imię Marcina. Myślałam, że to jego siostra, albo ciocia. Opowiedziałam więc całą historię. Nagle kobieta również zaczęła płakać i wyć w niebo głosy. Kobieta nazywała się Natalia. Była narzeczoną Marcina. Wtedy przypomniałam sobie jego słowa, o tym że jak dowiem się prawdy, abym nie była zła. Rzeczywiście nie byłam, przeszło przeze mnie tylko dziwne uczucie. Nie mogłam być zła, bo tęskniłam...I jeszcze jego śmierć przypomniała mi że wiele o sobie nie mówił. W noc zrozumiałam, że on był z dwoma kobietami naraz. Znów się poryczałam. Okazało się, że Marcin był draniem, ale nie mogłam przestać o nim myśleć, o tym jaki był słodki i że dla mnie chciał zerwać zaręczyny, o czym wspomniała Natalia....Tęknota mnie dobiła, nie wychodziłam z domu, zamknęłam się w mieszkaniu i siedziałam tam do końca życia....Koniec.


Boskie co?! Ja się poryczałam.... :;(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz