Hej! Od dawna zbieram się żeby zrobić wam recenzję jakiegoś filmu, który w danym czasie obejrzałam. Otóż 13 sierpnia byłam w kinie na filmie biograficznym pt. "Amy". Można się domyślić że opowiada on o życiu sławnej piosenkarki Amy Winehouse.
Powiem tak, przed tym filmem, myślałam że to po prostu kolejna gwiazdka, której woda sodowa stuknęła do głowy. Była dla mnie nic nie znaczącą osobą, aż do tej pory.
W sumie sama nie wiem czemu chciałam zobaczyć ten film, wcześniej obejrzałam zwiastun i nie wyglądało to na nic wyjątkowego, ale czemu by nie...
Gdy byłam już w kinie i nagle włączyli film, byłam tak wciągnięta że nie umiałam oderwać wzroku. Z pozoru nudna produkcja okazała się być bardzo ciekawą. Po całym seansie nie umiałam wykrztusić z siebie ani słowa. Byłam zszokowana. To jak na każdym kroku niszczyły ją media, paparazzi, przechodzi ludzkie pojęcie. Z każdą jej nowo wydaną piosenką rosło zainteresowanie wśród ludzi, wśród tych wszystkich brukowców.
To wszystko sprawiło że już nie dawała sobie rady. I szczerze jej współczuję, wiem że teraz to może na próżno, bo czasu nie da się cofnąć, ale przez to wszystko, świat stracił talent do tworzenia wspaniałej muzyki.
Co mogę powiedzieć o filmie?
Najciekawszy jak do tej pory film biograficzny z tych wszystkich które widziałam. Gwarantuję że gdy obejrzycie zmienicie stosunek do tej postaci, nagle stanie się ona dla was kimś, nie alkoholiczką, bo za dużo wypiła i zmarła, ona nie zrobiła tego tak sama z siebie, to bezradność spowodowała jej śmierć...Naprawdę temu filmowi daję 10/10...
To była kolejna receznja, nie wiem czy robić je częściej...Zastanowię się :) No to do zobaczenia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz