:)

Life Sentence - warto czy niekoniecznie? ♥

Hej!
Znów, wiem. Powtarzam się! Bardzo was przepraszam! Jednak przez ostatnie tygodnie byłam zmiażdżona przez szkołę i nie miałam czasu. Może uda mi się być w te wakacje w miarę regularna!
Przychodzę do was z postem o serialu 'Life Sentence'. Jestem pewna, że ta nazwa obiła wam się o uszy. Jeśli chodzi o główną fabułę jest to o dziewczynie, która została poddana ekseperymentowi, który uzdrowił ją z choroby. Stella (główna bohaterka) była przekonana, że umrze przez co chciała w kilku ostatnich miesiącach zawrzeć całe swoje życie. Teraz musiała radzić sobie z trudem przyszłości, której wcześniej nie miała.
No powiem tak. Serial nie dostał drugiego sezonu, czy to dobrze czy źle. Nie umiem powiedzieć. Ten sezon skończył się tak, że nie wiem co producenci mogliby wymyślić dalej.
Wiem też, że produkcja spotkała się z bardzo dużą krytyką, której po części nie rozumiem. Serial dobrze oddaje realia choroby (która jest pokazana w flashbackach), pokazuje poświęcenie całej rodziny dla tej jednej osoby, aby choć na chwilę ją uszczęśliwić.
Całość składa się z trzynastu odcinków i wyszło tak, że obejrzałam to w 2 dni. Nie powiem, że niektóre aspekty mnie nie denerwowały, bo ogólnie zakończenie przeszło samo siebie i jestem bardzo zła na to jak się poprzewracało. Ale były momenty, które wiele mi pokazały i wiele mi dały.
Więc skoro serial się skończył czas zrobić małe summary wszystkiego czego się nauczyłam od bohaterów.
Stella nauczyła mnie, że nieważne w jakiej sytuacji swojego życia jesteś, czy jesteś zdrowy czy chory, szczęśliwy czy smutny, biedny czy bogaty...walcz o to, żeby w twoim życiu było jeszcze lepiej, bo to ty jesteś kowalem swojego losu i od ciebie wszystko zależy.
Wes nauczył mnie, że by po prostu być blisko osób, które są bliskie dla mnie. To nie jest wiele, a jednak tak dużo.
Aiden nauczył mnie, że nawet jeśli nikt w ciebie nie wierzy, nie możesz się poddać. Nie możesz okazać słabości tylko dać im do zrozumienia, że umiesz, potrafisz i możesz. (a tak dodatkowo to on jest zdecydowanie moim ulubionym bohaterem)
Lizzie nauczyła mnie, że warto spełniać marzenia, nawet jeśli są bardzo trudne do zrealizowania.
Diego nauczył mnie, że w życiu trzeba być dobrym człowiekiem. Nawet jeśli zrobisz coś, czego żałujesz, nie możesz nie być zgodny ze swoją wewnętrzną dobrocią.
Will nauczył mnie, że przeszłość to przeszłość. Mimo, że los znacząco przypomina nam o tym co kiedyś było, nie można do tego wrócić. Trzeba ruszyć naprzód (jego nie lubię, ale zawsze czegoś uczy)
Ida nauczyła mnie żeby być zgodnym ze sobą samym. Bez udawania kogoś kim nie jesteśmy.
Paul nauczył mnie, że rodzina ma być zawsze na pierwszym miejscu, bo takie wartości jak miłość czy przyjaźń przychodzą i odchodzą, a rodzina będzie dla ciebie zawsze. (pomijam jedną sytuację, w której zachował się po prostu źle)
Sadie nauczyła mnie, że w tych złych momentach, kiedy spotka nas nieszczęście, choroba, musimy dostrzegać te promyki słońca, te malutkie ułamki sekund, które sprawiają, że podczas tego trudnego okresu na naszych twarzach gości długo oczekiwany uśmiech.
Nie wiem co sądzicie, jeśli ktoś z was oglądał ten serial może dać znać w komentarzu. Czy polecem? Sama nie wiem czy można tak to nazwać. Na pewno bardziej warto go obejrzeć niż nie, ale wybór należy do was! Widzimy się mam nadzieję za tydzień! Do kolejnego!